Torebka kot i portfelik w kotki

Jeśli przyszło Wam już do głowy, że muszę mieć kota na punkcie kotów, skoro tak długo katuję moje zapasy tkaniny w kotki, to znaczy, że nie znacie mojej bratanicy, która bez kota (a najlepiej kilku kotów) pod pachą, nie wyjdzie z domu. Ostatnio obchodziliśmy jej czwarte urodziny, a motywem przewodnim przyjęcia były… kotki:-) Ha! W to mi graj! I tak znalazłam kolejny pretekst, żeby móc jeszcze przez chwilę pobawić się tym motywem.

Torebka kot z filcu

Wzór torebki – kota miałam upatrzony od dawna, pochodzi z Burdy, z numeru 10/2016. Wymyśliłam sobie, że trochę go zmodyfikuję i uszyję torebkę trójwymiarową, przemodelowując trochę pyszczek kota i dodając mu zaszewki pod policzkami. Planowałam również zszyć torebkę po lewej stronie i wywinąć, tak, żeby szwy były ukryte w środku. Obejrzałam kilka inspirujących zdjęć filcowych torebek – zwierzątek na pinterest i naprawdę zapaliłam się do tego pomysłu.

Prawda jest taka, że nigdy wcześniej nie szyłam niczego z filcu i, może dlatego, w ogóle nie przyszło mi do głowy zastanowić się nad właściwościami i możliwościami zastosowania filcu o grubości 4 mm (!!!), zalecanym w wykroju. No cóż, kiedy już go dostałam i mogłam dotknąć, zrozumiałam, że z mojego planu nici… Nie było jednak czasu na dalsze zakupy i musiałam wykorzystać to, co pod ręką.

Stanęło więc na płaskiej, obszytej po wierzchu, torebce – „kopertówce”. Kubek w kubek jak z magazynu. Uszy, nosek i policzki kota również wykonane są z filcu (już cieńszego), naprasowane na wierzch torebki za pomocą vliesofixu (nowe doświadczenie!) i ostębnowane. Buzię i oczy, zgodnie z wzorem, wyhaftowałam łańcuszkiem, czarną muliną.

Trochę żałuję, że nie udało mi się wdrożyć planu zmodyfikowania wykroju torebki i doprowadzenia jej do trójwymiaru, bo zyskałaby trochę więcej miejsca w środku na skarby.  Najważniejsze jednak się mieści;-)

torebka kotek z filcu

Portfelik

Chciałabym napisać, że do uszycia portfelika wykorzystałam skrawki tkanin, z których szyłam kosmetyczki z poprzednich postów (które można obejrzeć tu, tu, tu i tu), ale… to nadal nie są skrawki! Ten materiał chyba odradza się w mojej szafie i będę z niego szyć do końca życia. Aaaaa! Co prawda jest to bardzo wygodne, kiedy z każdym kolejnym projektem mogę sięgnąć po wypróbowaną tkaninę, która naprawdę mi się podoba i którą mam pod ręką, zamiast godzinami przeglądać asortyment sklepów internetowych, ale… no tak, nawet ja mam już chyba dosyć. Nic jednak nie obiecuję i nie będę się zarzekać, tak na wszelki wypadek.

Portfelik uszyłam na podstawie wykroju i instrukcji z kursu Craftsy „Giftable Projects: Zippered Bags & Purse Organizer”. Składa się z dwóch kieszonek:
– mniejsza, boczna, zapinana jest nabitym napem;
– główna komora zamykana jest na metalowy suwak.

Ten ostatni element oczywiście musiałam zamówić przez internet, bo w sklepie stacjonarnym nie było takiego, jak potrzebowałam. Też okazał się nie najlepszy – zamek suwaka nie obraca się swobodnie, a dziurka w środku jest trochę za wąska na doczepiony karabińczyk. A na dodatek wszyłam go naprawdę beznadziejnie. Chciałam dobrze i  przeszyłam szwy boczne bardzo blisko początku i końca (po czym natychmiast je przycięłam), ale znowu – nie spodziewałam się, że metalowe zamki są takie… nieelastyczne… No i niestety, zamek nie domyka się do końca. Niby drobiazg, ale to kolejny wniosek do wyciągnięcia i nauka na przyszłość. Wybacz, Zuziu… Obiecuję, że następny  będzie lepszy!;-)

portfelik w kotki

Skomentuj

Dodaj komentarz