Jeśli przyszło Wam już do głowy, że muszę mieć kota na punkcie kotów, skoro tak długo katuję moje zapasy tkaniny w kotki, to znaczy, że nie znacie mojej bratanicy, która bez kota (a najlepiej kilku kotów) pod pachą, nie wyjdzie z domu. Ostatnio obchodziliśmy jej czwarte urodziny, a motywem przewodnim przyjęcia były… kotki:-) Ha! W to mi graj! I tak znalazłam kolejny pretekst, żeby móc jeszcze przez chwilę pobawić się tym motywem.