Tę sukienkę uszyłam w zeszłym tygodniu, jeszcze przed wyjazdem nad morze. Miałam nadzieję, że wpis zacznę od zaprezentowania, jak w niej wyglądam na tle prawdziwych, morskich fal. Nic jednak z tego, pogoda nad Bałtykiem nie sprzyja sukienkom, a ja od prawie tygodnia chadzam w spodniach i kurtce przeciwdeszczowej… Upały prędko nie wrócą, dlatego na początek zdjęcia sprzed wyjazdu, na manekinie.
Sukienkę uszyłam na podstawie wykroju z Burdy 8/2005, w którym kilka stron zostało poświęconych modelom ciążowym.
Tym razem uszyłam sukienkę z sukienki. Tak jest, USZYŁAM ją od nowa, a NIE przerobiłam. Co prawda oryginalny fason został zachowany, ale sukienka wymagała tak gruntownych zmian, że zapewne łatwiej byłoby uszyć ją od zera, z całego kawałka materiału, a nie kombinować i sztukować z tych kawałeczków, które otrzymałam po jej rozpruciu. Ale po kolei…
Nie przepadam za takimi smutnymi sukienkami w lecie, ale akurat czegoś w tym stylu potrzebowałam, więc uszyłam. Raczej nie będę w niej biegać po mieście, choć może jeszcze się przyda coś bardziej eleganckiego w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Chyba, że przerobię ją na bluzkę, i tak już w czasie swojego krótkiego życia sukienka doświadczyła dobrych kilku przeróbek…