Sweterek na szydełku dla nowego członka rodziny

Od czego by tu zacząć? Od tego, że sweterek? Dawno nie było na blogu sweterków i w ogóle dzianiny… Czy może raczej od szydełka? Tak, wbrew pozorom, naprawdę potrafię posługiwać się szydełkiem! To znaczy potrafiłam, zanim zapomniałam, a potem musiałam sobie przypomnieć i teraz już znowu potrafię. A może raczej powinnam zacząć od przedstawienia nowego członka rodziny? W końcu to za jego sprawą przez ostatnie 3 miesiące powstawał tytułowy sweterek, na widok którego moja siostra wykrzyknęła: „wow, jaki fajny, chyba z tydzień go robiłaś!”

Błękitny kapturek, czyli sweterek w skali mini

„Takie małe to się szybko robi” – powiedziałam ponad miesiąc temu, kiedy zaczynałam tę robótkę z myślą, że w ciągu dwóch tygodni będzie skończona. Potrwało to jednak dwa razy dłużej niż zaplanowane, do czego w dużej mierze przyczynił się wymagający wiele mozołu podwójny ścieg ryżowy, którym w większości wydziergany jest sweterek.

Kardigan Featherweight

Jako że moje hobby to nie tylko szycie, ale również dzierganie, wypadałoby zaprezentować jakiś efekt tego dziergania. Oto on. Wykończony zaledwie kilka dni temu sweterek, który powstawał z długimi przerwami od… hm… wiosny zeszłego roku…:) Właściwie samo dzierganie zakończyłam już kilka tygodni wcześniej, jednak po zdjęciu robótki z drutów zostało dobre kilkadziesiąt nitek do wrobienia (nie mam pojęcia, skąd się tam wzięły) i 2 ogromne dziury w pachach do załatania, co wcale nie było zabawne.