Koszyczek – wiaderko w serudszka

Kontynuuję ubieranie przedpokoju! Do kolekcji akcesoriów przedpokojowych dołączył właśnie koszyczek w serduszka. Stanie na półeczce pod sufitem, obok wiklinowego kosza na zakupy i będzie miejscem przechowywania toreb, siatek i siateczek.

Koszyk uszyłam na podstawie wzoru autorstwa Kristin Link, dostępnego wraz z instruktażem wideo w serwisie Craftsy. Do jego wykonania ponownie wykorzystałam tkaninę z kolekcji Nordic zakupioną w sklepie Dekoria.pl – mieszankę bawełny i poliestru w serduszka. Materiał jest dwustronny i w tym projekcie udało mi się wykorzystać jego możliwości: zewnętrzna część koszyka oraz uchwyt uszyte są z ciemnej strony tkaniny, podszewka oraz zewnętrzne kieszonki – z jasnej.

No właśnie – ta dolna, jasna połowa koszyka to taki panel z kieszonkami, które niepotrzebnie przestębnowałam ciemną nitką. Chyba lepsza byłaby biała, ale ponieważ na etapie szycia nie byłam na 100% przekonana i nie chciałam ryzykować podwójnego prucia, już ją zostawiłam. Panel dobrze trzyma kształt dzięki warstwie sztywnika, który jest przyprasowany od środka. Gorzej z główną częścią koszyka, gdzie użyłam zbyt lekkiej ociepliny. Nie dość, że nie widać mojego misternego pikowania (!), to cały koszyk wyszedł bardziej wiotki, niż sobie tego życzyłam.

SAMSUNG CAMERA PICTURES

Najbardziej zadowolona jestem z rączki – tutaj tej samej ocieplinie pomogły jednak cztery warstwy materiału i kilkukrotne przestębnowanie, dzięki czemu rączka jest naprawdę sztywna i jednocześnie ładnie widać na niej pikowanie, które, co najmniej po zewnętrznej stronie, wyszło mi prawie dobrze…

SAMSUNG CAMERA PICTURES

Dla potomnych dodam jeszcze na koniec, że szyjąc ten koszyk, warto jednak zwrócić uwagę na obwody usztywnionych i ocieplonych paneli. Dodatkowe warstwy materiału robią swoje i zewnętrzny panel koszyka (ten z kieszonkami)  powinien być odrobinę luźniejszy niż jego główna część, w przeciwnym wypadku może się trochę marszczyć. Dla mnie ważniejsze jednak było to, żeby serduszka na jasnej i ciemnej części układały się równomiernie w rzędach. Efekt jest taki, że koszyk jakby z trudem mieści się w usztywnionej, jasnej podstawie.

Podsumowując: nie jestem do końca zachwycona efektem swojej pracy, trzeba wyciągnąć naukę i zastosować ją na przyszłość… Ale koszyczek się przyda, stać będzie wysoko pod sufitem i z odległości jego defektów nie będzie widać. Więc malutką, malutką odrobinkę satysfakcji jednak odczuwam;)

Skomentuj

Dodaj komentarz