Tak, znowu… No wiem, że już pisałam o uwieńczaniu i takich tam, ale tak jakoś wyszło, że „uszyła mi się” kolejna kosmetyczka w kotki. Wpadł mi w oko bardzo ciekawy wykrój na model kuferka i po prostu musiałam go wypróbować.
Wykrój, wraz z tutorialem ze zdjęciami i bardzo dokładnym opisem szycia kosmetyczki, znalazłam na blogu zygzakiem.art.pl, a dokładnie w tym wpisie. Wszystko super opisane i wyjaśnione, tylko siadać i szyć! Co prawda, autorka wykroju napomknęła, że model nie należy do najłatwiejszych, ale jako że jestem już zaprawiona w boju, nie dałam się zastraszyć;-)
Wyjątkowo, okazało się, że prawie wszystkie materiały potrzebne do uszycia kuferka mam na stanie, tym bardziej więc nie miałam się nad czym zastanawiać.
Do uszycia zewnętrznej warstwy wykorzystałam bawełnianą tkaninę z motywem kotków w kolorach grafitowym i ecru, której chyba wszyscy, oprócz mnie, mają już dość, a z której uszyłam wcześniej 6 innych modeli kosmetyczek – ta jest siódma! (Wcześniejsze możecie zobaczyć tu, tu i tu). Podszewka kosmetyczki wykonana jest z grafitowej bawełny.
Zrezygnowałam z ozdobnych nitów przy rączce i zastąpiłam je przeszyciami, a wypustkę uszyłam przy użyciu standardowego sznurka. Przy tylu warstwach faktycznie lepsza byłaby żyłka kaletnicza, o której można przeczytać na wspomnianym blogu i super dowiedzieć się o istnieniu czegoś takiego, ale zapewne oznaczałoby to zakup 50 metrów produktu, z którym znowu nie miałabym co począć, więc odpuściłam.
Zamiast pianki polietylenowej o grubości 3 mm do usztywnienia góry i dna kosmetyczki użyłam pianki o grubości 4 mm, którą miałam pod ręką. Nie miałam pojęcia jakiej gramatury jest sztywnik, którego planowałam użyć i trochę bałam się, że boki kosmetyczki będą się zapadać, w związku z tym wzmocniłam je podwójnie, tzn. podszewkę podkleiłam sztywnikiem, a materiał zewnętrzny – termoprzylepną ociepliną.
To rzeczywiście nie model na jeden wieczór, elementów do wykrojenia znowu było dość sporo, tym bardziej, że zdecydowałam się na przygotowanie własnych wypustek i lamówek – uznałam, że zajmie to tyle samo czasu, ile wyprawa do sklepu po gotowe, a przynajmniej mam pewność, że kolory będą pasować. Wiadomo, jak to w naszych pasmanteriach : „Grafitowe? Nie mamy. Są tylko czerwone albo zielone…” Pfff….
Z wszywaniem wypustki, mimo użycia bardzo miękkiego sznurka, poszło mi jako tako, natomiast wykańczanie wewnętrznych szwów lamówką było absolutnie okropne. Wcale nie chciałam „dać odpocząć maszynie”, jak to wyraziła się autorka wykroju i bynajmniej nie zamierzałam obszywać szwów ręcznie, ale niestety, nie dałam rady. Po kilku nieudanych próbach poddałam się i podjęłam walkę ze szwami z igłą w ręku… Musi chyba istnieć jakiś sposób, żeby nie zajmowało to aż tyle czasu, ale najwyraźniej nie jestem jedyną osobą, która jeszcze na niego nie wpadła! Trochę to pocieszające;-)
Podsumowując, wykrój bardzo przypadł mi do gustu, a moja wersja kosmetyczki wyszła chyba nienajgorzej, jestem zadowolona! Natomiast moja kolekcja kosmetyczek powiększa się w zastraszającym tempie, a tkaniny w kotki jakby wcale nie ubywa! Sądziłam, że przy okazji tego projektu, nic już z niej nie zostanie, tak się jednak nie stało… A to oznacza, że jeszcze będę musiała ją gdzieś przemycić, mam nadzieję, że mi wybaczycie;-)
Jeśli przyszło Wam już do głowy, że muszę mieć kota na punkcie…
27 czerwca 2018Koniec z łatwizną. Na uwieńczenie moich zmagań z tematem kosmetyczek i motywem kotków…
19 maja 2018
zygzakiemartplen | 15th sie 19
Kosmetyczka wyszła super. A na sposób na lamówkę to ludzie wpadli już dawno – kupienie przemysłowej, mocnej maszyny z zestawem lamowników 😀 W domowych warunkach niestety nie wszystko da się tak łatwo ogarnąć 🙂