Szycie, i chyba ogólnie, rękodzieło, to takie hobby, które, przynajmniej w moim przypadku, powoduje gromadzenie rosnących zapasów materiałów, akcesoriów, dodatków i przeróżnych, mniej lub bardziej przydatnych, „przydasiów”. Różnego rodzaju: nożyczki, linijki, miarki i krzywiki, kredy, kredki, mydełka, radełka, igły, szpilki, nici, guziki, haftki. Pokłady: suwaków, gumek, koronek, koralików, ociepliny, flizeliny. Druty i szydełka. Książki, wykroje, magazyny krawieckie. Papier do wykrojów i kalka… Maszyna do szycia! Zapasy włóczek i materiałów… Głowa boli od samego wymieniania, a gdzie i jak to wszystko trzymać?
Niestety, nie dysponuję dedykowanym kącikiem krawieckim. Szyję na stole jadalno – kuchennym, a moje akcesoria i zapasy krawieckie i robótkowe nie mają swojego jednego, wyznaczonego miejsca, lecz są rozsiane po całym domu. Część rzeczy trzymam w salonie – na otwartym regale i w przeszklonej szafce, straszącej bałaganem; reszta znajduje się w sypialni, piwnicy, albo… na balkonie. Od jakiegoś czasu, czuję silną potrzebę uporządkowania tego chaosu i zaprowadzenia większego porządku, również wizualnego.
Na pierwszy ogień poszła komódka z szufladkami (minikomoda MOPPE z IKEA), w której przechowuję część niezbędnych akcesoriów. Komódkę postawiłam na regale, w centralnym miejscu, tak, żeby była w miarę pod ręką, kiedy szyję. Używam jej już od jakiegoś czasu i, na chwilę obecną, jej walor użytkowy oceniam bardzo dobrze. Rozwiązanie miało jednak jeden minus – w stanie surowym komódka w żaden sposób nie pasowała do otoczenia, a jej widok coraz bardziej kłuł mnie w oczy. Konieczna była jakaś zmiana!
W ramach metamorfozy, okleiłam fronty szufladek komódki tkaniną pasującą kolorystycznie do reszty pokoju, a jej korpus pomalowałam bejcą na ciemniejszy kolor, tak, aby surowe drewno nie odznaczało się na tle regału.
Do oklejenia szufladek użyłam oliwkowej tkaniny w kwiatowy wzór z kolekcji Linen, zakupionej w sklepie Dekoria, z której wykadrowałam motyw o odpowiedniej wielkości. Z wybranego fragmentu wykroiłam części o wielkościach odpowiadających wymiarom poszczególnych szufladek (pomocne było przygotowanie „wykrojów” odrysowanych na foliowych koszulkach na dokumenty).
Powierzchnie komody przygotowałam do klejenia i bejcowania przecierając je z grubsza dosyć drobnym papierem ściernym. Skrojone kawałki tkaniny przykleiłam do frontów szufladek pokrytych warstwą kleju wikol. Szufladki następnie ułożyłam tkaniną w dół i dociążyłam je na kilka minut stosami książek. Po tym czasie, na wierzch, ponownie nałożyłam warstwę kleju, w celu zabezpieczenia tkaniny przed pruciem na brzegach i, ogólnie, wykończenia powierzchni.
Boki komódki a także pozostałe, widoczne z zewnątrz fragmenty drewnianej obudowy, pomalowałam dwoma warstwami bejcy Ikea. Jeszcze tylko kilka dni intensywnego wietrzenia na balkonie i mogłam postawić ją, wraz ze wszystkimi skarbami w środku, z powrotem na miejscu – w nowym, ulepszonym wcieleniu:-)
Skomentuj